Mateusz Wróbel
ODETCHNĄĆ PEŁNĄ PIERSIĄ
„Och, gotów jestem już wyjść z tego miasta, ręce wytrzeć o | liście, cały ten kurz, tłuszcz miasta | wytrzeć o liście” pisze w swoim wierszu Listopad krakowski poeta Marcin Świetlicki – jeden z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych współczesnych polskich pisarzy, autor niezapomnianej i kultowej zresztą Nieprzysiadalności. Sytuacja, w której znajduje się osoba mówiąca w wierszu, niestety nie jest charakterystyczna wyłącznie dla rejonu Krakowa. Chyba każdy z nas, nie tylko mieszkaniec wielkich miast, aglomeracji, ale również małych miasteczek (a może w szczególności ich?), chciałby doświadczyć kontaktu z prawdziwą, czystą przyrodą, dokonać symbolicznego oczyszczenia jak osoba mówiąca w wierszu. Jednak pytanie pojawia się zupełnie retoryczne – czy tak jeszcze się da?
Rok temu zamieszkaliśmy w prawie trzydziestoletni dom. Stanęło przed nami wielkie wyzwanie remontowe związane głównie z dociepleniem zaniedbanego od lat budynku. Ekipa ledwo zdążyła ocieplać dom. Wybraliśmy z żoną waniliowobiały kolor elewacji. Wprawiliśmy nowe okna, a w dużym pokoju pozwoliliśmy sobie na takie szerokie, panoramiczne z myślą, że będziemy długie zimowe wieczory spędzać przed nim, podziwiając wznoszącą się nad horyzontem Szyndzielnię.
Nadszedł w końcu wyczekiwany dzień. Uporaliśmy się z porządkami, kupiliśmy dobre wino, zapaliliśmy świeczki – wydawałoby się, że to idylla… Za oknem wykwitły jednak w świetle zachodzącego słońca ciemnożółte kolumny dymu z pobliskich gospodarstw. Na zewnątrz zrobiło się sino do tego stopnia, że do Świąt Bożego Narodzenia trzeba było myć jeszcze cztery razy okna. Oczywistym zaś się stało, że za rok po równie brudnych deszczach, waniliowobiałe ściany naszego starego-nowego domu będą takie same jak sąsiadów – czyli szare.
Czyste powietrze jest sprawą dla nas najważniejszą, szczególnie od kilku lat, od kiedy zima przestała być synonimem długich orzeźwiających spacerów, zabaw z dziećmi na świeżym powietrzu (a gdzie tam budowanie igloo i robienie orłów w śniegu, kiedy tego śniegu zwyczajnie brak!), które jest mroźne i rześkie! Raczej kojarzy nam się z izolacją, odosobnieniem, zamknięciem, aresztem domowym, walką z niekończącym się łzawieniem oczu, suchością i pieczeniem w gardle, krztuszeniem się i rozpatrywaniem coraz częściej, czy warto było się ironicznie uśmiechać na widok Azjatów z maseczkami na twarzach?
Okazaliśmy się zieloną wyspą wśród sąsiadów, dla których dobrym, bo wysokokalorycznym, opałem stały się stare tapczany, lakierowane krzesła, butelki plastikowe. Skąd to wiemy? Nie tylko z koloru dymu, który wychodzi z kominów, ale również po śmieciach – a raczej ich braku!!! – gdy przychodzi dzień ich odbioru.
Pragnęlibyśmy nadal pozostać taką ekologiczną wyspą, by dawać wzór do naśladowania, jednak serwisant oświadczył nam bez ogródek, że nasz piętnastoletni piec gazowy (sic!) ma przed sobą najwyżej sezon życia, kiedy nie stać nas po remoncie na kolejny wydatek. Obok stoi niemal nowy piec węglowy, ale aż strach pomyśleć, co by było, jakbyśmy jeszcze my nim zaczęli palić! Jedyny plus tej sytuacji byłby taki, żeby bylibyśmy solidarni z innymi, tacy sami… ale czy w takim kierunku powinno to wszystko zmierzać?
BĄDŹ NA BIEŻĄCO
Czy chcesz być zawsze na bieżąco w kwestii Konkursu “De Dietrich – Źródło domowego ciepła” jak też naszych nowoczesnych i ekologicznych produktów, które tworzymy z poszanowaniem środowiska naturalnego? Nic prostszego! Wystarczy, że polubisz profil De Dietrich Polska na portalu Facebook! Znajdziesz tam masę ciekawych informacji o naszych urządzeniach, aktualności, najświeższe promocje oraz wiele wyjątkowych konkursów.
