Marta Michałek-Machniewska

O destrukcyjnym związku ekolożki z monstrum z kotłowni

O DESTRUKCYJNYM ZWIĄZKU EKOLOŻKI Z MONSTRUM Z KOTŁOWNI

Życie w zgodzie z naturą? Przyroda wymagająca troskliwej, ludzkiej ręki do przetrwania? Kiedyś były to dla mnie wyłącznie puste słowa. Idee, które tak naprawdę nic mi nie mówiły i pozostawały w sferze bliżej nieokreślonych wzniosłych celów organizacji proekologicznych. Sądzę, że podobne podejście i iście olewatorski stosunek do Matki Natury prezentuje wielu z nas. Czy to dobrze? No niekoniecznie.

Każdy sobie myśli: ja nic nie zmienię.  Moje działanie to jak kropla w morzu, igła w stogu siana. Co to da, że zacznę zakręcać wodę na czas mycia zębów albo zamiast autem, pojadę do pracy rowerem?  Ogarnęło mnie uczucie: nicmisięniechce! Widząc jednak, co dzieje się wokół, co aż czuć przez skórę, nie mówiąc już o nosie, kiedy w powietrzu unoszą się drobinki nie wiadomo czego. Smog niczym Smok Wawelski straszył mnie do czasu, kiedy postawiłam wszystko na jedną kartę: Basta! Koniec z tym wykańczaniem do cna planety, na której żyję. To wzniosły ideał, ale co mi tam. Jak nie spróbuję, to się nie przekonam.

Myślicie sobie: Głupia? Może, nie przeczę, ale co mi szkodzi spróbować, skoro jak dotąd tylko ja szkodziłam środowisku? Śmieci? Tylko segregowane! Woda – wykorzystywana powtórnie, zawsze wtedy, gdy jest to możliwe. Do pracy czy szkoły? Na rowerze lub pieszo. Siatki foliowe – zapomnij, tylko papierowe i materiałowe. Pozostaje jednak kwestia nadal nierozwiązana, która spędza mi niezmiennie sen z powiek. To monstrum, który drzemie – wcale nie tak cicho, prawdę mówiąc nocami słyszę, jak chrapie, w kotłowni pod moimi stopami.

PAN PIEC się zwie, choć muszę przyznać, że to nic innego, jak staruszek kocioł, na wszystko, co się nie rusza. Węgiel, miał, drewno, papier, makulatura, śmieci też się zawieruszą od czasu do czasu – łyknie wszystko, jak pelikan rybę. Problem w tym, że trawi szybko, destrukcyjnie i ma na co dzień gazy, że ho, ho. Zwyczajnie wstyd mi za niego, szczególnie, jak z komina zaczyna wydobywać się gęsty dym. Jak to  – ja, świeżo zdeklarowana ekolożka mogę mieć coś tak odrażającego w moich czterech ukochanych ścianach?

Na co dzień udaję, że go nie ma, że tak naprawdę nie jest tak źle, ale kiedy tylko przychodzi zimniejszy dzień, a za nim przymrozki białym szronem otulają ziemię, przepraszam się i ze starym piecem i grzecznie dokładam do niego, żeby tylko mieć cieplutko w domu. Bez niego i z ciepłej, relaksującej kąpieli byłyby nici. Ani on ładny, ani on przyjazny dla przyrody, nie budzi podziwu, nie jest powodem do chwały, ale dziury w domowym budżecie nijak nie pozwalają mi się z nim raz na zawsze pożegnać. Dopóki nie wcielę się w duszę Eskimosa czy morsa, lub innego wielbiciela niskich temperatur, z piecem zachowam rozejm i będziemy współistnieć obok siebie, jedno dla drugiego, niczym destrukcyjne małżeństwo, które jednak żyć bez siebie nie umie.

A może, kto wie, będzie jednak inaczej? Rozwód na horyzoncie już widzę. Lepszy model na oku bym miała, gdybym tylko środki na ten cel miała!

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

Czy chcesz być zawsze na bieżąco w kwestii Konkursu “De Dietrich – Źródło domowego ciepła” jak też naszych nowoczesnych i ekologicznych produktów, które tworzymy z poszanowaniem środowiska naturalnego? Nic prostszego! Wystarczy, że polubisz profil De Dietrich Polska na portalu Facebook! Znajdziesz tam masę ciekawych informacji o naszych urządzeniach, aktualności, najświeższe promocje oraz wiele wyjątkowych konkursów.

Nasz profil na Facebooku zgromadził już ponad dwadzieścia pięć tysięcy fanów, którzy każdego dnia mogą tam znaleźć zarówno interesujące ich informacje jak i wiele innych cennych materiałów.